A na co te belki? #2
Weekendowe świętowanie spowodowane otrzymaniem dwukrotnie niższej ceny na nasz system rynnowy zaburzyło zadarcie głowy w górę na naszym poddaszu. Chociaż pod nogi też trzeba było patrzeć, bo w najgłębszej depresji stropu, tj. łazience, powstało prywatne lodowisko. Wracając jednak do naszego powodu niepokoju, to nasze cudowne, wspaniałe i jak na tą wieś designerskie belki ponownie zzieleniały.
Warto dodać, iż przy montażu były niemalże idealne, miały tylko miejscowe, niewielkie przebarwienia. Impregnat, którego wykonawca miał nie stosować, ale jednak zastosował, bo mu się zapomniało, mimo zeszlifowania, pod wpływem wilgoci? albo złego uroku ponownie wykwitł i straszy. Co z tym zrobić? Zależało nam przecież na jak najbardziej naturalnym kolorze. Kolejne szlifowanie? Ostatecznością jest malowanie na biało, ale trochę żal zamalować drewno, szczególnie, że również drewniane schody znalazły by z nim wspólny wnętrzarski język.
Na poprawę humoru mamy za to świetne ujęcie naszego obłędu od strony zachodniej, fotograf po raz pierwszy od wielu miesięcy wrócił z butami na nogach, i to nawet względnie nieubłoconymi.
Komentarze